Noc Duchów na Kaszubach - o dawnych listopadowych obrzędach opowiada Roman Drzeżdżon [WYWIAD]

Emilia Kuczmaja 2024-10-29
UDOSTĘPNIJ:
Fot. Canva/Facebook: Roman Drzeżdżon
Fot. Canva/Facebook: Roman Drzeżdżon
Bezwzględny zakaz pracy na kołowrotku, gotowanie kaszy dla zmarłych i porządne palenie w piecu, tak aby duszom bliskich było w izbie ciepło… to tylko część rytuałów obecnych dawniej na Kaszubach podczas tak powszechnie znanego dziś Święta Zmarłych. O tym, jak pamięć o przodkach była pielęgnowana na Nordzie, a także czy warto było się duchów bać – opowiada Roman Drzeżdżon, kaszubski pisarz, poeta, satyryk i publicysta.


Emilia Kuczmaja: Obecnie mamy do czynienia z rosnącym wokół wierzeń przedchrześcijańskich zainteresowaniem. W Polsce doszukujemy się – i z pewnością słusznie – wpływów wierzeń słowiańskich na obecny kształt rytuałów praktykowanych przez katolików w czasie różnych świąt. Czy we współczesnych wierzeniach, przesądach kaszubskich także przetrwało sporo elementów sprzed ponad dwóch tysięcy lat?


Roman Drzeżdżon: Tak. Na przykład palenie zniczy na grobach, zostawianie pustego nakrycia na stole podczas wigilii Bożego Narodzenia, smaganie gałązkami brzózki lub jałowca w Poniedziałek Wielkanocny, zabezpieczanie się przed urokiem za pomocą czerwonej wstążki, zakładanie ubrań na lewą stronę itp..



Są jednak i takie święta, które w swoim kształcie stanowiło coś zdaje się zupełnie oderwanego, lub po prostu będącego obok świąt katolickich. Na Kaszubach celebrowano tzw. Noc duchów; na czym ściślej owo święto polegało?


To czas zaduszny, wtedy duchy przodków, a szczególnie te, które nie mogą zaznać spokoju po śmierci wychodzą na świat, by odwiedzić swoje domostwa – niektóre mogą zaszkodzić żywym. Poza tym jest tzw. godzina duchów, to jest czas między 23.00 a 1.00 w nocy – wtedy dusze wędrują po świecie. 



Czy Kaszubi bali się duchów czy żyli z nimi w zgodzie?


Niektórych się bano, szczególnie tych, co mogli sprowadzić człowieka na tzw. pokutę. Dlatego człowiek idąc w nocy nie odpowiadał na żadne pozdrowienie tylko mówił Wszelki duch Pana Boga chwali. Jakby odpowiedział, to mogłoby się zdarzyć, że to dusza pokutująca szuka wybawiciela i w jej intencji trzeba by było chodzić o północy pod krzyż i się modlić. Są też dusze dobre, które np. mogą we śnie ostrzec przed czymś złym, albo na jawie dać żywym jakiś znak.



W wielu kulturach na całym świecie popularne jest wystawianie posiłków dla zmarłych w celi ich „nakarmienia”. Czy na dla kaszubskich duchów również wystawiano konkretne potrawy, albo produkty spożywcze? W jakim celu? Jakie symboliczne znaczenie miały te produkty/dania?


Prawdopodobnie była to kasza (pëszka), co zachowało się w piosence pt. „Welewetka”.


Wele wele wetka, dzeż të bëla? Wele wele wetka ù starëszczi. Wele wele wetka cëż dosotala? Wele wele wetka miskã pëszczi.

Być może pieśń ta jest echem dawnej pieśni zaduszkowej. 



Obcowanie z duchami nie należy do sytuacji „normalnych”. Nawet dzisiaj rozmowy o zjawach wzbudzają w niektórych lęk. Czy Kaszubi stosowali się do pewnego sovoir vivre’u z myślą o duszach, które z początkiem listopada zstępowały między żywych? Jak należało się zachowywać w czasie pierwszych 8 dni miesiąca? 


Należało wspominać przodków, zapalić im świeczkę, żeby mogły znaleźć drogę do zaświatów, gdzie zaznają spokoju, trzeba było także dobrze napalić w piecu, żeby mogły się ogrzać. 



Ogień zdaje się stanowić uniwersalny symbol w kontekście kultu przodków w wielu kulturach. Czy oprócz palenia w piecu, ogień odgrywał istotną rolę w kaszubskim rytuałach poświęconych zmarłym w jeszcze innej formie?– jeśli tak to w jakiej formie? Czy np. palono ogniska przy drogach, tak jak czyniono to dawniej w niektórych rejonach Polski?


Tak, i to nie tylko w listopadzie, ale też np. w wigilie Bożego Narodzenia i w okolicy Wielkanocy, bo w tym czasie dusze przodków mogły pojawić się na świecie.


Unikano także stania podczas deszczu pod dachem domu, bo kryły się tam też dusze, a niechcący można było którąś nadepnąć.

A czego absolutnie nie wolno było robić w czasie Nocy Duchów?


Nie wolno było np. prać, szyć, pracować na kołowrotku, wylewać wody – bo można było nieumyślnie oblać nią ducha. Unikano także stania podczas deszczu pod dachem domu, bo kryły się tam też dusze, a niechcący można było którąś nadepnąć. Podobnie było w okresie Bożego Narodzenia. 



1 listopada na polskich cmentarzach żółcą się tysiące chryzantem. Czy dawniej używano w obrzędach, rytuałach, zwyczajach ku czci zmarłych roślin konkretnych gatunków ze względu na ich moc?


Trudno powiedzieć, ale wydaje mi się, że to będzie świerk, który używany był powszechnie do strojenia grobów. 



Z roku na rok w Polsce coraz wyraźniej ulegamy zachodniej modzie jaką jest Helloween. Nawet w Trójmieście, coraz więcej posesji przystrajanych jest w pomarańczowe lampki, dynie i mające wzbudzić strach dekoracje. Również dzieci z roku na rok liczniej pukają do drzwi z hasłem „cukierek albo psikus”. Czy dawniej na Kaszubach ten odmienny strój również odkrywał ważną rolę? Przebierano się?


Według Pawła Szefki jeszcze na początku XX w. w niektórych parafiach kultywowano pogański zwyczaj zaduszkowy – młodzi chłopcy przebrani za duchy i diabły, rozpalali w pobliżu cmentarzu ogniska i urządzali tam niby-zabawę, żeby złe dusze nie wywędrowały z cmentarzy do siedzib ludzkich. W obrzędzie tym używano znanych dzisiaj jako kaszubskie Diôbelsczé skrzëpce. 



Brzmi groźnie. Jak na razie jednak, duchy o których pan mówi nie jawią się jako straszydła, ale niewidzialni członkowie rodzin. Muszę zatem zapytać – czy istniały też złe duchy, których się bano? A może nawet demony częściej pojawiały się wśród żywych w okresie listopadowych nocy?


Strôszków i innych złych mocy, gdy świat szarzał i ciemniał jesienią, było więcej niż latem, gdy słońce kazało im chować się w ostępach. Niektóre strôszczi wprowadzały się do chat, na strychy i szurały, i stukały – było czym straszyć niegrzeczne dzieci.



Na koniec chciałabym zapytać, czy na Kaszubach przetrwały do dnia dzisiejszego pewne dawne rytuały?


Zapalanie zniczy na grobach. Spotkania rodzinne – pewno echo dawnych biesiad z przodkami na grobach. 




Roman Drzeżdżon - kaszubski pisarz, poeta, satyryk i publicysta. Członek Rady Języka Kaszubskiego, pracownik Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko Pomorskiej w Wejherowie, współzałożyciel kaszubskiego kabaretu „Fif”, jeden z założycieli kaszubskiej grupy literackiej ZYMK.